Jako mama dwulatka, borykam się na co dzień z jego różnymi fanaberiami i humorkami dotyczącymi jedzenia. Mój dzieciak zwyczajnie nie chce jeść owoców, a przecież to źródło wielu zdrowych składników i witamin, które niezbędne są dla jego prawidłowego rozwoju.
Jedyny owoc, który moje dziecko pochłania na surowo jest banan. Reszty w jedyny dla siebie sposób nie "toleruje" i odkręca główkę, gdy mama przysuwa cokolwiek do buźki.
Ale matka zawsze wpadnie na jakiś pomysł i coś z tym tematem zrobi.
No i dzisiaj wymodziłam placuszki z jabłkami.
Naleśniki zostały pochłonięte w mig, nawet tata załapał się w przerwie na słodkie frykasy.
Nie ma to jak uszczęśliwić rodzinę o poranku.
Takie to przyziemne, ale z tego właśnie składa się nasze domowe zacisze. Z takich małych spraw i spraweczek. I dobrze mi z tym, cieszę się, że nasze "problemy" dotyczą tak błahych sfer życia codziennego.
Ostatnio poczułam miętę do kuchni i kulinariów w przenośni i dosłownie.
Wyszukuję przepisów na zdrowe i pyszne potrawy. Kręcą mnie potrawy z warzywami i produktami zbożowymi w roli głównej. Zniechęcona mięsnym jedzeniem, mam fazę na zupy kremy i dania orientalne. Co fajniejsze przepisiki skrzętnie sobie uwieczniam na papierze. Skradłam dziecku pudełeczko kartonowe, postawiłam w kuchni na regale i w ten sposób na razie kolekcjonuję swoje karteczki i zapiski. Jakoś nie mogę się przekonać do wydruków maszynowych, lubię korzystać ze swoich własnych notatek.
Dużo turkusu, błękitu zagościło u nas w kuchni. Takie pastelowe pojemniki, puszki, puszeczki różnego typu lubię bardzo i nie omieszkam sobie sprawić nowych na kuchenne przydasie.
A regał w kuchni daje mi możliwość wyeksponowania wszystkich tych skarbów.
Ostatnio nastrafiłam nawet na turkusowe miseczki plastikowe. Cofam swoje słowa.
PLASTIK WCALE NIE MUSI BYĆ BRZYDKI.
Miłość moja do ceramiki nigdy się nie skończy, ale te plastikowe miski naprawdę mnie urzekły.
Tak już mam, że nie lubię trzymać składników kulinarnych w ich oryginalnych opakowaniach.
Dużo przyjemniej jest sięgać po mąkę czy cukier z pięknego, ceramicznego słoja, niż z tych papierowych torebek. Nie wiem jak wy, ale ja wprost nie znoszę używania tych papierowych opakowań, z których wszystko zwyczajnie się sypie i za każdym razem gdy gotuję, czy piekę, muszę walczyć z odwiecznym bałaganem, a bo to mąka się wysypała, a to torebka nieszczelna, zwyczajnie odbiera mi to chęć do jakiejkolwiek czynności kulinarnych.
Mam już niemałą kolekcję takich słojów i pojemników na produkty, te ładniejsze eksponuję na wierzchu, te mniej urokliwe stoją w szafkach.
Zastanawiam się, czy jest typ osoby podobnej do mnie, bo ogólnie nie jestem pedantyczna, na codzień nie żyjemy w sterylnych warunkach. Często potykamy się o zabawki porozrzucane w całym mieszkaniu, a kuchnia nie lśni na co dzień, tak jakbym sobie tego życzyła.
Ale jeśli chodzi o zawartość szaf, szafek, szuflad w komodach, w sypialni czy u małego w pokoju,
zawsze muszę mieć porządek i wszystko poukładane. Pomagam sobie różnymi sposobami. Najczęściej używam pojemników czy koszyków różnego typu, zwłaszcza na te drobne przedmioty jak na przykład: przybory papiernicze, kabelki, baterie, lekarstwa itp. W naszym domu nie wyrzuca się takich rzeczy jak puste pudełka po butach lub drobnych sprzętach.
A czasami jak jakiś koszyk już mi się bardzo nie podoba, to wolę go przemalować i wykorzystać do przechowywania, niż zwyczajnie wyrzucić do kosza.
Taka już jestem.
Do miłego